[PROLOG]
Minął tydzień od sprawy, która nas wszystkich wykończyła, a w szczególności Macka. Po zakończeniu wszystkiego, co dotyczyło nieuchwytnego mordercy, zorganizowaliśmy wraz z ekipą uczczenie tego dnia. Oczywiście, jak zwykle Mac nie był pocieszony tym faktem, odkąd sięgam pamięcią zawsze lubił siedzieć sam i dumać nad własnymi myślami. Osobiście uważam go za ojca, jest rodzicem dla nas wszystkich – opiekuję się nami, zawsze.
Po toaście, który zakończył naszą sprawę Mac przepraszając wszystkich zgromadzonych w barze nie daleko laboratorium, wymknął się z lokalu udając się w znany kierunek.
Wszedł powolnym krokiem do swojego gabinetu w ręku trzymając czerwony kubek z mocną czarną kawą.. zawsze pił ją ze Stellą jeśli dobrze pamiętam. Swój płaszcz odwiesił na wieszak i udał się w kierunku służbowego biurka. Obszedł mebel i zasiadł na swoim skórzanym fotelu. Patrząc tępo w krople deszczu, które stukały o szyby jego gabinetu. Wbił wzrok w granatowe niebo, myślami był na pewno daleko. Jego zamyślone oblicze, to coś niesamowitego.
Odwrócił się w stronę drzwi wyjściowych pomieszczenia, nie chcący potrącił ramkę ze zdjęciem. Upadła na podłogę, szybkim ruchem schylił się po nią. Gdy uświadomił sobie, kto jest na tym zdjęciu na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, a w jego oczach można było dostrzec tęsknotę. Zgaduję, że fotografia przedstawiała jego i Stellę w Grecji. Tak, na pewno dobrze zgaduję, ten uśmiech i te spojrzenie.. zawsze tak patrzył na Nią.
Swój ciepły wzrok skupił na obrazie, który przedstawiał ich. Mac oparł się z powrotem o zagłówek siedzenia i zadumą patrzył na przedmiot w ręce. Kciukiem przetarł szkiełko i wrócił do swej pozycji z przed kilku minut, ale z towarzyszką w dłoniach. Po jego zamglonym spojrzeniu można było wywnioskować, że rozmyśla w swoich czterech ścianach. Swój świat? Tak, Mac go ma.
Sam widziałem przez tyle lat, że między szefem, a Stellą jest coś więcej niż przyjaźń.. każdy z nas, z ekipy trzymał za nich kciuki i liczył, że pewnego dnia wszystko skończy się szczęśliwie. Jednak każdy z nas się cholernie mylił, a zwłaszcza żal mi szefa.. Wzajemnie się o siebie troszczyli i widać było, że zależy im na sobie. Chciałbym dla niego cofnąć czas..
Nie zapomnę kiedy odeszła Stella, to było pięć miesięcy po zakończeniu sprawy z Casey’m. Wtedy Mac siedział w swoim biurze, tak samo, jak teraz. Czuję jakbym miał deja vu. Właśnie w podobnym momencie dostał list, który był z pewnością od Niej, sama Lindsay go przyniosła. Nie czytała go, był zamknięty. Nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy.. był taki zaskoczony, a zarazem szczęśliwy, sam nie wiem, jak to opisać. Wziął go do ręki.. wahał się, czy go otworzyć i czytać, czy poczekać na odpowiedni moment, który kiedyś nadejdzie. Postanowił, że jednak go przeczyta. Z drżącymi dłońmi go otworzył, jakby to była bomba nie skrawek papieru.
‘Mac..
Trudno było mi się pożegnać z Tobą twarzą w twarz.. Znamy się ponad dziesięć lat, to by było dla mnie za trudne. Dlatego jest ten list, z tego powodu powstał.
Postanowiłam wyjechać do Nowego Orleanu, ponieważ czułam się niepotrzebna.. wiem, wiem pewnie teraz robisz zdziwioną minę. Wiem, że w tym momencie chciałbyś mnie powstrzymać od tego pomysłu, od tej opcji, ale wiesz, ja tego naprawdę potrzebuję. Po śmierci Jess popełniłam błąd, którego żałuję, i który nie chce mnie opuścić. Naprawdę przepraszam..
Poza tym ludzie w tamtym mieście mnie potrzebują..
To głupie, że z wieloletnim przyjacielem nie mogę porozmawiać o tym, ale masz to coś w oczach, że mnie to rozbraja.. po prostu nie mogę. Może kiedyś będę gotowa, aby Ci to wszystko powiedzieć, wyjaśnić. Kiedyś przyjdzie czas, na pewno. Nie zapomnę Cię.. będę wspominać nasz czas.
Pamiętasz naszą pierwszą kłótnię o konia? Niezapomniana chwila.. ale szybko nam minęło, wyciągnęłam do Ciebie dłoń z przeprosinami.
A Grecja? Zaskoczyłeś mnie wtedy, nie spodziewałam się Ciebie tam, przy mnie.. to było nierealne. A Twoje słowa, że zależy Ci na mnie.. pamiętam to jakby było to wczoraj. A gdy straciłam profesora.. byłeś ze mną przez cały czas. Nie zapomnę Ci tego do końca życia..
Gdy skończysz czytać ten list, mam nadzieję, że nie będziesz siebie obwiniać za to, co się stało? To moja wina, tylko moja, pamiętaj! Możesz mieć pretensje do mnie, ale wiem, że ich nie będziesz miał.. Jeszcze raz z całego serca Ciebie przepraszam, że pojawiłam się na Twojej drodze i skomplikowałam życie.. albo sama sobie również skomplikowałam.
Stella.’
Gdy skończył go czytać na jego twarzy pojawiła się fala emocji. Teraz, gdy siedzi z tą ramką wygląda podobnie. Wiecie, że on ten list trzyma w szufladzie i każdego wieczoru go czyta? On naprawdę za nią tęskni.. nawet mogę powiedzieć, że on ją kocha, tylko dlaczego wcześniej tego nie dostrzegli? No, i co, że oboje nie są młodzi? Miłość nie zważa na wiek.. właśnie wiek! Dlaczego Mac wybiera tak ślepo? Nie wiem, nie powiem wam tego. Może bał się powiedzieć Stelli, co naprawdę czuję? Myślał, że ma czas.. właśnie go stracił. Współczuję mu.
Widzę, jak odkłada fotografię na swoje miejsce. Wstaje zza biurka, bierze swój płaszcz i kieruje swoje kroki do windy.
Wyszedł z budynku, na zewnątrz padał rzęsisty deszcz. Jemu to nie przeszkadzało, szedł stanowczym krokiem w znanym mu kierunku.
Tamtego dnia nie spodziewałem się jego pod moimi drzwiami, przesiąknięty z miną zbitego psa. To był szokujący dla mnie widok, nigdy nie widziałem go takiego nawet przy sprawach mrożących krew w żyłach.
Usłyszałem pukanie do mych drzwi. Lucy i Lindsay już spały, cicho podszedłem i je otworzyłem, a me oczy ujrzały Macka.
- Danny? – zapytał cichym głosem, nigdy nie słyszałem go takiego. Zawsze był stanowczy, a teraz? Jakby małe dziecko zgubiło się i poszukuję swoją matkę na ślepo. Tak, właśnie tak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz