Ulubiona perspektywa - oczami Stelli.
* * *
"I trudno mi się przyznać, że to wszystko nagle traci sens,
gdy Ciebie nie ma.."
Jestem osobą silną i nieuzależnioną od nikogo. A jednak pozory mylą. Myślałam, że dam radę przetrwać bez jego obecności. Ostatni moment, który pamiętam, to strach po wybuchu piętra laboratorium, naszego piętra. Wszyscy zdołali się wydostać, prócz niego. W pewnym momencie czułam, że to koniec, straciłam go na zawsze. Już miałam rwać się do biegu, ale z drzwi wyłonił się on, cały przemoczony z dziurą na koszuli i zadrapaniem na klatce piersiowej. Z magazynku wyrzucał zbędne mu pociski. Podbiegłam do niego, cała roztrzęsiona. Przytuliłam go, pytając, czy wszystko w porządku. Z ulgą odetchnęłam, gdy poczułam jego dłoń na moich plecach.
Ten moment nie trwał wiecznie, a bardzo bym chciała.
Jestem tylko przyjaciółką, ostoją, gdy jest źle, pocieszeniem, gdy jeszcze gorzej. A on miał tą, którą kochał, a ona jego. Wtedy nie było miejsca dla mnie, choć ciągle dbał o dobry kontakt ze mną.
Tamtego dnia wyrwała mi go z rąk. Pojechał z nią do Londynu na urlop, którego nigdy nie brał. Z miną szczęścia i obojętności przyjęłam to do świadomości. Puściłam go z inną.
Mija tydzień z dwóch tygodni wolnego, mojego szefa. Idąc codziennie korytarzem, mam nadzieję, że zobaczę jego zamyślone oblicze w swoim gabinecie, a po chwili, gdy mnie ujrzy, rzuci mi powitalne spojrzenie. Ale zawsze moje łudzące myśli, dostawały po dupie. Mijałam puste pomieszczenie, zamknięte na cztery spusty. Tylko, ja mogłam tam wejść, bo posiadałam klucz. Ale nigdy go nie wykorzystałam.
"Na głos nie wypowiem, że tęskniłam gdy nie było Cię"
Starałam się ukryć swoją tęsknotę, rozproszenie w pracy. Zbytnio to mi nie wyszło. Wszyscy szybko zrozumieli, o co chodzi. Nie zadawali szczegółowych pytań, ale te typu "Jak się masz?" bądź "Czy wszystko w porządku?", były codziennością. Moje odpowiedzi były skrupulatne i zawsze w błyskawicznym tempie je kończyłam, przechodząc do służbowych spraw.
"Wiem, że jestem jedną z tych,
co nie boją się żyć.
Gdy dzień zmienia się w ciemną noc
nie przestraszy mnie nic."
Wracając z pracy zostawałam w domu głuchą ciszę. Żadnego telefonu, ani dzwonka do drzwi. Brakowało mi tych niespodzianek, kiedy rozmawiał ze mną przez telefon, a stał przed drzwiami mieszkania i czekał aż mu je otworzę. Bądź spacery późną porą po pracy z kubkami naszej ulubionej kawy. Nasz pracoholizm nas łączył. Od dwóch dni leżąc w łóżku trzymam swój telefon i patrzę na czas w Nowym Jorku, a po prawej stornie na czas w Londynie. Mam ochotę zadzwonić i usłyszeć, jego ciepły głos. Ale mi przecież nie wypada przeszkadzać. co nie boją się żyć.
Gdy dzień zmienia się w ciemną noc
nie przestraszy mnie nic."
"Wiem, że radę sobie dam.."
Zamordowana kobieta na Statule Wolności, w tym dniu miał już wrócić. Przez cały dzień chodziłam, jak na szpilkach. Byłam lekko poddenerwowana i podekscytowana tym, że po tylu dniach rozłąki, wreszcie go zobaczę. Badałam miejsce zbrodni ze stoickim spokojem, krok po kroku, aby niczego nie przeoczyć. Mój profesjonalizm nie pozwala mi na to. Po chwili zza plecami słyszę kroki. Ignoruję to, póki nie usłyszałam bardzo znajomego mi głosu.
- Więc, co tu mamy, pani detektyw? - powiedział Mac spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem i błyskiem w oczach. Wyczuwając lekki flirt, odwróciłam się z radością na dźwięk jego głosu. Wiedziałam, że wszystko mnie zdradziło, zaczynając od mojego spojrzenia kończąc na wymianie zdań.
"Wiem, że mogę sobie żyć, jakby nie istniał świat.
Wiem też, że dla Ciebie to oddałabym."
* zdanie z dialogu jest oryginalne z odcinka 4x01.
** piosenka, Ania Dąbrowska - Trudno mi się przyznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz