http://www.youtube.com/watch?v=GSYnOeO5rdk&feature=player_embedded
Stałam przed drzwiami mojej przyszłości lub niedoli życiowej. Ten
moment, był moim momentem. Moim być, albo nie być. Sama nie wiem,
dlaczego tak późno obudziłam to w sobie? Potrzebę kogoś mieć obok
siebie, taką osobę, która będzie cię kochała nad życie i troszczyła.
Nadal stoję.. słyszę głosy, śmiechy i wiwaty. Przecież to mogło by być na moją część.
Moje serce jest jak tykająca bomba, która zaraz ma wybuchnąć. Nie wiem,
co mam począć. Straciłam odwagę na to, abym była szczęśliwa. Uczucie,
które we mnie żyje teraz pali mnie od środka, wie, że jest blisko, a
zarazem tak daleko. Tak bardzo chcę to przerwać.. chcę tam wejść i
powiedzieć, coś co powinnam zrobić dawno temu. Słyszę jej przysięgę.
Poczułam ukłucie w żołądku. Mój mózg krzyczał, a ja nadal stałam w
bezruchu.
Czy powinnam?
Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niebo. Niebieską panoramę
przysłaniały deszczowe chmury, które nadchodziły. Westchnęłam.
Wyciągnęłam dłoń do klamki, zacisnęłam ją na niej i jednym ruchem
otworzyłam te cholerne drzwi. Wreszcie stałam w nich, ja! Odważna,
zdecydowana. On patrzy na mnie zdezorientowanym wzrokiem, a ja się
uśmiecham nie zwracam uwagi na nikogo. Wokół siebie słyszę szepty. Mnie
to nie obchodzi. Wróciłam tu po kogoś, kogo kocham. Nie zamierzam
odpuścić.
Jego ciepłe niebieskie oczy wpatrują się we mnie tym świdrującym
spojrzeniem, które doprowadzało mnie do szaleństwa. Również zignorował
wszystkich, a nawet ją. Czuję jakbyśmy byli tylko tutaj we dwoje. Ja po
jednej stronie, on po drugiej.
- Przepraszam – powiedziałam bezgłośnie wpatrując się tylko w niego.
Widzę, jak schodzi z podniesienia i idzie w moją stronę. Przystaje na
moment i lustruje mnie wzrokiem, granica między nami to dwa metry. DWA MERTY DO SZCZĘŚCIA, CZY DO PORAŻKI?
- Mac.. – wypowiedziałam prawie bez głosu, przybliżył się do mnie i
delikatnie ujął mój lewy policzek w dłoni. Poczułam muśnięcie. Jego
ciepło rozprzestrzeniło się po moim ciele w mgnieniu oka. Przymknęłam
powieki myśląc, że to sen. Po chwili otworzyłam je i skupiłam moje oczy
na jego twarzy.
Na zewnątrz zaczął padać deszcz, a gdzieś z dala było słychać grzmoty. Nadchodzi burza.
- Wiedziałam, że wróci po niego! – usłyszałam radosny krzyk Lindsay.
Spuściłam wzrok, a on podniósł mój podbródek do góry. Nadal nie usłyszałam żadnego pytania. A może nie musiałam?
- Czekałem na ciebie – po chwili powiedział głaszcząc kciukiem moją skórę.
W tej chwili zabrakło mi słów. We włosach czułam wiatr i zapach deszczu
na dworze. Drzwi były nadal otwarte. Swoje dłonie położyłam na jego
klatce piersiowej przesuwając je delikatnie, uśmiechając się lekko.
Nadal nic nie wiem..
- Czy to jest w porządku? – zapytałam.
- Na pewno nie, ale.. – urwał w połowie zdania przywierając do mnie
swoimi wargami. Był to subtelny pocałunek, który rozbudził we mnie
żądzę. Oddałam go. Stał się bardziej zachłanny i stęskniony.
Grzmot.
- Zawsze cię kochałam.. – oderwałam się i oparłam moje czoło o jego, jak mała zawstydzona dziewczynka.
- Wiem – przyciągnął mnie i schował w swoim uścisku.
Wrzawa, wiwaty, gwizdy, czy nie tego chciałam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz