wtorek, 27 listopada 2012

"In my venis" [OnePart]

http://www.youtube.com/watch?v=GSYnOeO5rdk&feature=player_embedded

Stałam przed drzwiami mojej przyszłości lub niedoli życiowej. Ten moment, był moim momentem. Moim być, albo nie być. Sama nie wiem, dlaczego tak późno obudziłam to w sobie? Potrzebę kogoś mieć obok siebie, taką osobę, która będzie cię kochała nad życie i troszczyła.
Nadal stoję.. słyszę głosy, śmiechy i wiwaty. Przecież to mogło by być na moją część.
Moje serce jest jak tykająca bomba, która zaraz ma wybuchnąć. Nie wiem, co mam począć. Straciłam odwagę na to, abym była szczęśliwa. Uczucie, które we mnie żyje teraz pali mnie od środka, wie, że jest blisko, a zarazem tak daleko. Tak bardzo chcę to przerwać.. chcę tam wejść i powiedzieć, coś co powinnam zrobić dawno temu. Słyszę jej przysięgę. Poczułam ukłucie w żołądku. Mój mózg krzyczał, a ja nadal stałam w bezruchu.
Czy powinnam?
Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niebo. Niebieską panoramę przysłaniały deszczowe chmury, które nadchodziły. Westchnęłam. Wyciągnęłam dłoń do klamki, zacisnęłam ją na niej i jednym ruchem otworzyłam te cholerne drzwi. Wreszcie stałam w nich, ja! Odważna, zdecydowana. On patrzy na mnie zdezorientowanym wzrokiem, a ja się uśmiecham nie zwracam uwagi na nikogo. Wokół siebie słyszę szepty. Mnie to nie obchodzi. Wróciłam tu po kogoś, kogo kocham. Nie zamierzam odpuścić.
Jego ciepłe niebieskie oczy wpatrują się we mnie tym świdrującym spojrzeniem, które doprowadzało mnie do szaleństwa. Również zignorował wszystkich, a nawet ją. Czuję jakbyśmy byli tylko tutaj we dwoje. Ja po jednej stronie, on po drugiej.
- Przepraszam – powiedziałam bezgłośnie wpatrując się tylko w niego.
Widzę, jak schodzi z podniesienia i idzie w moją stronę. Przystaje na moment i lustruje mnie wzrokiem, granica między nami to dwa metry. DWA MERTY DO SZCZĘŚCIA, CZY DO PORAŻKI?
- Mac.. – wypowiedziałam prawie bez głosu, przybliżył się do mnie i delikatnie ujął mój lewy policzek w dłoni. Poczułam muśnięcie. Jego ciepło rozprzestrzeniło się po moim ciele w mgnieniu oka. Przymknęłam powieki myśląc, że to sen. Po chwili otworzyłam je i skupiłam moje oczy na jego twarzy.
Na zewnątrz zaczął padać deszcz, a gdzieś z dala było słychać grzmoty. Nadchodzi burza.
- Wiedziałam, że wróci po niego! – usłyszałam radosny krzyk Lindsay.
Spuściłam wzrok, a on podniósł mój podbródek do góry. Nadal nie usłyszałam żadnego pytania. A może nie musiałam?
- Czekałem na ciebie – po chwili powiedział głaszcząc kciukiem moją skórę.
W tej chwili zabrakło mi słów. We włosach czułam wiatr i zapach deszczu na dworze. Drzwi były nadal otwarte. Swoje dłonie położyłam na jego klatce piersiowej przesuwając je delikatnie, uśmiechając się lekko.
Nadal nic nie wiem..
- Czy to jest w porządku? – zapytałam.
- Na pewno nie, ale.. – urwał w połowie zdania przywierając do mnie swoimi wargami. Był to subtelny pocałunek, który rozbudził we mnie żądzę. Oddałam go. Stał się bardziej zachłanny i stęskniony.
Grzmot.
- Zawsze cię kochałam.. – oderwałam się i oparłam moje czoło o jego, jak mała zawstydzona dziewczynka.
- Wiem – przyciągnął mnie i schował w swoim uścisku.
Wrzawa, wiwaty, gwizdy, czy nie tego chciałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz