niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział II


Jak wspomniałem wcześniej uważam go za ojca, gdy wszyscy dowiedzieliśmy się, że został postrzelony i nie wiadomo było, czy przeżyje wtedy nasz świat runął. Myślałem, że straciłem najlepszego przyjaciela i mentora. Cała ekipa była zaangażowana w ujęciu sprawcy, jak się okazało to była jakaś młoda kobieta. Była dość sprytna, ale nie aż tak. Po wielu staraniach złapaliśmy ją. W tym czasie Mac walczył w szpitalu o swoje życie. Było krucho, naprawdę krucho.
Od tego czasu minęły dwa miesiące. Szef ma się dobrze, przynajmniej na takiego wygląda. Mimo , że otarł się o śmierć był szczęśliwy. W jego życiu pojawiła się kobieta, Christine. Choćbym wolał inną na jej miejscu, tak na marginesie. Ale to nie moje życie i bajka.
***
Od tamtej pory do dziś o tym liście rozmawiałyśmy tylko raz. Stella przeżyła kilka związków, które nie wypaliły. Były takie bez zaangażowania i tego czegoś, co powoduję motylki w brzuchu? Tak, to z pewnością, jest to. Ona wydaję się taka jakby zapomniała o tej wiadomości, co dostała około rok temu. Jakby się zmieniła? Może.. ale, właśnie zawsze jest jakieś ale.
***
Był środek jesieni, w laboratorium panowała początkująca chandra, a na dodatek sprawa, która nie chciała zejść z powiek pracownikom. Dowody nie dawały ostatecznego wyniku. Wszystko zaczęło się tydzień temu, kiedy dostaliśmy wezwanie w sprawie morderstwa. Był to biały mężczyzna, około 40-tki. Widok jego ciała był masakryczny, z pewnością był torturowany. Przypalone dłonie, połamane żebra, prawie wszystkie. Zastanawiam się, co ten człowiek przeżywał, jaki ból odczuwał. A na koniec celny strzał między oczy.
Kiedy kończyłam wyjmować pocisk z naszego denata weszła Stella.
- Cześć Emily, masz coś? – zapytała ciekawsko moja przyjaciółka.
- Hej, tak, wiem jaki to kaliber – pokazałam jej kule. – Jest to 40mm., pocisk. A wiesz, jak nazywa się nasz NN? – zapytałam podnosząc wzrok w jej stronę.
- Ryan Morgan, lat 39 – odpowiedziała Stella podchodząc do mnie. – Mam nadzieję, że ten kawałek metalu powie nam coś więcej, bo jak na razie czarno to widzę – westchnęła patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem.
***
Nowy Jork jesienią jest bardzo specyficzny na swój sposób. Zaczynając od humorów ludzi kończąc nad planami na święta. Głupotą ludzką jest to, że nie potrafimy się cieszyć tym, co jest teraz, tylko nasze plany zawsze wybiegają w przyszłość.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Macka, który przeszedł żółtą taśmę, która nie znaczy nic dobrego. Podszedł do mnie żywym krokiem spoglądając na mnie.
- Cześć szefie – przywitałem się z nim lekko uśmiechając się.
- Co mamy? – wskazał ręką na ciało leżące na drewnianych panelach.
- Jest to Lily Morgan, lat 35. Nie wygląda na kradzież, ale ktoś coś tu szukał – powiedziałem na jednym wydechu. Mój przyjaciel skierował się do komody, na której leżała ramka ze zdjęciem jakiegoś młodego chłopca i ofiary. Mac zwrócił się do mnie z nią.
- Wiemy kto to? – zapytał pokazując palcem na chłopaka.
- Sądzimy, że jest to jej syn.
Taylor teraz zwrócił swoją uwagę na Sheldona, który przyglądał się kobiecie.
- Postrzał w klatkę piersiową, zgon natychmiastowy – Sheldon uprzedził Macka, który właśnie chciał mu zadać pytanie. – Po ranie postrzałowej wnioskuję, że może być to kaliber od 35mm.-40mm. – dodał po chwili.
- Chłopak uciekł schodami pożarowymi – za naszych pleców wyszedł Flack podchodząc do nas.
Mac tylko westchnął i podążył do pokoju chłopaka. Od razu znalazł się przy otwartym oknie. Ubrał rękawiczki i zaczął oględziny. Na framudze znalazł granatowy skrawek materiału.
***
- Mam poszlakę – weszłam do gabinetu Stelli z uśmiechem na twarzy i podałam jej białą teczkę z dokumentacją.
- Dawaj, co masz – powiedziała natychmiastowo otwierając dokumenty. W środku znajdowało się zdjęcie, które przedstawiało jego rodzinę.
- Ta blondynka u jego boku to jego siostra Lily, a chłopak po prawej to jej syn Michael , mieszkają w Nowym Jorku – powiedziałam szybko, natychmiastowo zobaczyłam zmieniającą się mimikę Stelli, gdy nie powiedziałam, że są z tego miasta była skupiona na moich słowach, a gdy doszłam do tego momentu Stella wyglądała jakby dostała w twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz