czwartek, 14 marca 2013

„I forgot” 1/?

Tak na wstępie.
Nie wiem, czy mój mózg ma dobrze poukładane tam – nie wnikam, ale cały czas rodzą mi się pomysły na coś innego. Zamiast zastanawiać się, jak dokończyć poprzednie teksty, zaczynam coś całkiem innego. No, nienormalna! :D Ale i tak w jakiś cudny sposób, mam zamiar dokończyć to wszystko. ;)
Co do tego.. to jest pomysł przyśniony, choć trochę to było pomieszane, przy sprzątaniu ułożyłam wszystko w całość, tak jak powinno być.
Myślę, że to będzie miało nie mniej niż (może) z trzy części? Nie chce tego rozpisywać, bo chce, aby przynajmniej jedna częściówka była skończona, a nie milion niedokończonych, a potem nie wiem, za co bym się wzięła.
Więc bez dłuższego monologu, kto czyta, życzę miłej lektury, a ja zastanawiam, jak dalej ładnie pociągnąć. :)

„I forgot”
Zamknięta sprawa, wszyscy zmęczeni pracownicy zbierali się do domów, niektórzy oddawali ostatnie papiery lub kończyli chować dowody do pudeł.
W końcu znalazłam się w zaciszu mojego biura. Jeden dzień i jedna noc pełnych wrażeń, to już dla mnie za wiele. Opadłam lekko na mój fotel przy biurku. Przez szklane ścianki widziałam ludzi, którzy kierowali się do windy, jedynie moja ekipa siedziała w kuchni żywo o czymś rozmawiając. Odetchnęłam z ulgą zapominając o wszystkim. Przymknęłam powieki opierając tył głowy o zagłówek mebla. Ta cudowna chwila nie trwała wiecznie. Do mojego gabinetu wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Danny. To tylko, ja jestem aż tak zmęczona? -pomyślałam natychmiast.
- Co się stało? – fuknęłam podirytowana tym, że przeszkodził mi w chwili relaksu.
- Stella.. spokojnie – wyciągnął ręce na znak obrony. – Ja tylko chciałem się pożegnać.
- To wszystko? – zapytałam przewracając oczami.
- Do zobaczenia wieczorem na bankiecie – uciął szybko Messer i satysfakcją wyszedł z pomieszczenia, udając się do reszty grupy, która stała na środku korytarza.
Bankiet? Jaki bankiet? – pytałam samą siebie w myślach.
O Boże! Całkowicie zapomniałam! – po chwili mnie oświeciło, przecież wczoraj Mac mówił o jakieś imprezie, która jest urządzana przez główne szefostwo policji. Pokręciłam tylko głową i starałam się o tym na razie nie myśleć, spoglądnęłam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał 15:35, ta cała uroczystość rozpoczynała się o 20 – Mam czas – pomyślałam. Miałam nadzieje, że już nikt nie przeszkodzi mi w zbieraniu sił na cokolwiek. Usłyszałam ciche chrząknięcie. Wiedziałam, że to Mac, bo kto by inny? Otworzyłam oczy i lekko się uśmiechnęłam, siadając normalnie na krześle.
- Tak, tak zapomniałam o tym całym bankiecie, przepraszam – powiedziałam na jednym wydechu, nie patrząc na przyjaciela, ten tylko z uśmiechem przyjął informacje i oparł się o framugę drzwi. – O czymś jeszcze zapomniałam? – zapytałam nie rozumiejąc jego reakcji.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że obowiązuje strój wieczorowy – włożył ręce do kieszeni spodni i podszedł bliżej mnie.
Boże! Sukienka? Ja w ogóle posiadam takową w szafie?
- Dzięki, że tak się troszczysz – rzuciłam z uśmiechem. – Jakoś to przeżyje – dodałam po chwili. Mac wiedział, że niespecjalnie lubię ubierać się właśnie w ten typ ubrania. Zawsze wolałam mój codzienny styl, który był dość luźny, ale i elegancki.
- Mam po ciebie przyjechać, czy sama dojedziesz? – zapytał mnie patrząc, która jest godzina.
- Sama nie wiem – odpowiedziałam zastanawiając się, po pierwsze muszę znaleźć coś przyzwoitego na tą imprezę, po drugie wziąć gorącą kąpiel. – Muszę się jakoś ogarnąć i poszperać w mojej szafie, bo nawet nie wiem, czy mam sukienkę.
Mac tylko pokręcił głową na znak rozbawienia, odwrócił się do wyjścia, a po chwili ujrzałam jego twarz, na której malował się mały uśmiech.
- Będę po ciebie o 19:30, zdążysz? – zapytał będąc już na zewnątrz pomieszczenia. Nie myśląc długo stwierdziłam, że się wyrobię. Odprowadziłam go wzrokiem do windy, gdy wsiadł do niej, z powrotem opadłam bezwładnie na oparcie fotelu. Starałam się skupić, czy między normalnymi ciuchami wisi coś podobnego do sukienki.Po chwili przypomniałam sobie, że mam coś takiego na styl małej czarnej, choć na moje oko na taką nie wyglądała, ale sama w sobie była dość urocza, prosta, ale z wdziękiem. Nie wiele myśląc szybko wstałam z miejsca chwytając z wieszaka mój żakiet i kluczyki do samochodu, które leżały w małej szufladce biurka, skierowałam się do wyjścia. Miałam około trzy godziny, aby przygotować się na bankiet, a co najważniejsze na przyjazd Mac’ka, nie opóźniając czegokolwiek postanowiłam żwawo dojechać do mojego mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz