czwartek, 25 lipca 2013

Payment for errors [OP]

Oficjalnie mam zacięcie do części 7. Mam nadzieję, że niedługo się odnajdzie moja wena, bo bardzo chciałabym opowiadanie skończyć. A teraz przychodzę z niedokończonym na początku Onepartem. Z nudów zawsze powstaje coś, czego się nie chce, ale uważam, że powinnam tu wstawić i tak robię.
Poza tym, Kamila SMACKED ZA SMACKED, więc postarałam się.

* * * 


Czy dotyk może boleć?
Nie chciałam, a tak bardzo potrzebowałam. Każde muśnięciem, kontakt doprowadzał mnie do mdłości. Mój organizm się poddał, ciało nie słuchało moich rozkazów, byłam za słaba na walkę z samą sobą i resztą świata. Wypełniona goryczą, żalem i samotnością uległam urokowi alkoholu. Dostępny było tylko on - dorosły mężczyzna z wyobraźnią dzieciaka. To nie mój typ, nie ta ranga, nie to pragnienie. Uporczywie dążyłam, aby do tego nie doszło. W odpowiedzi usłyszałam tylko pocztę głosową. Próbowałam.
Aż w końcu stało się.
Nie musiałam walczyć o dominację, był manipulowany moim wdziękiem i postępowaniem. Jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. Zauroczony ślepą nadzieją. Tylko, że ja byłam na moment. Chciałam kogoś innego nade mną.

- Naprawdę nie chcę słyszeć twoich tłumaczeń - powiedział ostro krocząc w stronę swojego gabinetu. - To nie jest moje życie - wycedził przez zęby wchodząc do środka, zostawiając mnie osłupiałą przed samymi szklanym drzwiami. Wulkan wściekłości wybuchł. W tym momencie chciałam mu wszystko wygarnąć, całą moją gorycz. Z nie małą irytacją pociągnęłam za metalową obręcz. Wchodząc, napotkałam jego wściekłe i pełne zawodu spojrzenie. Miałam wrażenie déjà vu. Tak niedawno, toczyłam z nim kłótnię o sprawę z Diakosem. Rzuciłam mu odznaką przed oczami i wszyła na pięcie. Czy mogłabym powtórzyć to, jeszcze raz?
- Wiesz, co?! - zagadnęłam z ironią. - Gdyby cię to nie obchodziło, nie miałbyś pretensji do mnie, ani do siebie - syknęłam. - Nie robiłbyś scen, takie jak kilka minut temu! Ledwo, co skończyłam rozmowę, a ty..
- Co, ja?! - krzyknął, rzucając teczką o biurko. - Mówiłem, że to mnie nie interesuje! - powtarzał, jak mantrę, a ja mu nie wierzyłam.
- Ty niczego nie rozumiesz - nie zwracałam uwagi na to, że wszyscy nas słyszą, po prostu pragnęłam dać upust uczuciom. Wiem, że zawiodłam siebie i jego. Teraz moje słowa, które wypowiedziałam po powrocie z Grecji, właśnie w tym gabinecie, na tej cholernej kanapie, były dla niego pustką. Wbiłam mu nóż w obolałe i pełne blizn serce, a moja urażona osoba nie dawała za wygraną.
- Tego nie muszę pojmować - rzekną lodowato, ściągając z ramion marynarkę.
- Nie?! - zapytałam retorycznie, podchodząc bliżej. - Jesteś doskonały we wszystkim, ale na pewno nie w kłamstwie - powiedziałam. Po tych słowach staliśmy w milczeniu przez długie minuty, zastanawiając się nad ich treścią.
- Co mam ci jeszcze powiedzieć? - spytał, pierwszy przerywając ciszę.
- Prawdę - zażądałam.
- Jaką? - nie był świadomy, do czego dążę lub udawał, że nie wie.
- Wiesz, że ja tego nie chciałam - wyszeptałam rozżalona. Z niedowierzaniem pokręcił głową i wypuścił powietrze z płuc.
- I co.. - zaczął. - Teraz mam ci współczuć?! - oburzony, odpowiedział.
- Nie, ale możesz wybaczyć - spojrzałam mu prosto w oczy. - Dobrze wiesz, że dzwoniłam do ciebie milion razy, a ty nie raczyłeś odebrać.
- Byłem zajęty - burknął, dając mi do zrozumienia, iż to wymówka na całe zło świata.
- A ja ciebie wtedy potrzebowałam.. wiesz? - w oczach stanęły mi łzy. - Jesteś moim przyjacielem - starałam się nie rozpłakać. - Powinniśmy o siebie dbać.
- Ale poleciałaś do niego - grał dalej, nie widząc, że płaszczę się przed nim.
- Bo pozostał mi ten dzieciak, który mnie zrozumiał! On jeden! - mój gromki głos rozszedł się po szklanych szybach. - Do cholery! Myślisz, że nie chciałam cię na jego miejscu?
Oszołomiony tym faktem, stał jak wryty patrząc na mnie.
- Wolałam ciebie i nadal tak jest.. - rzekłam już ze spokojem, widząc jego poddanie. - Pragnęłam twoich rąk na moim ciele - wyjawiłam szeptem, a pojedyncza łza spłynęła mi po lewym policzku. Nie czekając na reakcje z jego strony ruszyłam w stronę wyjścia. Chciałam się ulotnić z tego miejsca, jak najszybciej. Drżącą dłonią starłam mokre miejsce i poszłam dalej, przybierając maskę codzienności. Ze sztucznym uśmiechem walczyłam ze samą sobą i całym światem, który dziś stanął mi na przekór.
Dwa miesiące później..
Nasza długoletnia przyjaźń zeszła do poziomu partnerstwa w pracy. Od tamtej pory był tylko moim szefem. Tak dał mi do zrozumienia. Brak wieczornych telefonów, wypadów na kawę bądź siedzenia w milczeniu. Tylko po to, aby poczuć tą drugą osobę.
Powiedziałam mu, co chciałam, aby wreszcie nie okłamywać. Chciałam, żeby wyjawił swoją prawdę, którą odkryłam w Grecji. Nie musiałam długo dochodzić, do tego, że linia między nami pękła szybciej niż myśleliśmy. Jego przyjazd do Thessalonik, oznaczał więcej niżby myślał. I to, że mu zależy, po tym, jak gromko wszystko spieprzyłam. Nie tylko to schrzaniłam. Od wielu lat czułam, że my stajemy się coraz bardziej bliżsi. Nie dałam szansy na finał w kraju bogów. Stchórzyłam, uciekając w zdanie "nasza przyjaźń jest najważniejsza, nie chcę jej stracić". Ja i on odpuściliśmy sobie już dawno temu nowych obiektów miłosnych, czekając na siebie w głuchej niewiedzy. Teraz te niewidoczne starania poszły na marne.
Codziennie wracam do mieszkania z wiedzą, że nie zadzwoni. Wychodzę z pracy bez jego pożegnalnego spojrzenia. Bo nawet w tym czasie nie ma go, tam gdzie zawsze był. Unikał mnie na każdym kroku, o ile to było możliwe. W końcu jesteśmy szefostwem, które kieruję wspaniałym laboratorium. Ominięcie siebie przy sprawie było nie lada wyzwaniem. Jednakże ograniczyliśmy się do wszystkiego. Co więcej udało się zrobić to, przy sprawach.
Czy chciałam mu ponownie oddać odznakę? Czasem myśli nachodziły z tym pomysłem, lecz ze zdrowym rozsądkiem postanowiłam zostać i walczyć o siebie, o niego, a może choćby o nas. Dziesięć lat, które przeżyłam z nim było nie do wymazania. Byłam przy najlepszych i najgorszych momentach jego życia. Tak było i na odwrót.
11 września, 2001 roku. Ta data wyryła się w wielu amerykańskich sercach, ale jedno mi znane zostało pozbawione duszy, uczuć. Rozcięte na pół niczym jabłko. Wyszczerbione i porzucone na pastwę losu. Ciemny ocean pochłaniał go z każdym dniem, gdyby nie ja i praca, która podtrzymała jego życie. Może i wtedy już go pokochałam. Nie zdradzając swoich uczuć brnęłam dalej z podniesioną głową. Obie kłamiąc tyle lat szliśmy ciągle szukając swojego szczęścia.
Frankie i szczęście? Bynajmniej tak myślałam. Potrzebowałam mężczyzny, aby nie spoglądać za siebie, tylko zwrócić się do przodu i mieć kogoś do kochania, kogoś innego niż Mac. To nie trwało długo. Seks taśma w internecie? Jak to zobaczyłam, byłam gotowa na wszystko. Aż w końcu, jak próbował mnie zabić, zginął od tej samej broni, którą chciał użyć na mnie. Płacz, bezradność. Padłam wycieńczona na podłogę, nie wiedząc, co się dzieje dookoła. Przytomność odzyskałam na podłodze. Gdy otworzyłam powieki, widziałam ulgę w oczach Mac'ka, bo to on mnie znalazł wraz z naszą ekipą. Zawiózł mnie do szpitala i wziął na swoje barki całą tą chorą sytuację. Po kilku dniach wyszłam, a on zaproponował mi opiekę jak nad małym dzieckiem. Nie chciałam tego, przecież jestem dużą dziewczynką i wiem, jak sobie radzić z dużymi, lub małymi problemami. Myliłam się, od razu spakowałam się i wyniosłam bez jego wiedzy do hotelu. Po tym wszystkim zaszyłam się w kokonie bezpieczeństwa, gojąc swoje rany.
A on stał przy mnie, jak najlepsza podpora, dopóki nie pojawiła się Peyton. Nie mogłam mu zabronić. Oddalona w cień, obserwowałam jego szczęście tak, jak za dawnych dobrych czasów.
Zazdrość. Ja nie lubiłam jej, a ona mnie. Niedostrzegalna walka o zwycięstwo. Nagroda należała się mi. Gdy znalazłam porzucony list na biurku mojego przyjaciela. Od tamtej pory dużo zrozumieliśmy, ale niewystarczająco, aby być razem.

2 komentarze:

  1. Oj, Anucha, Anucha:*
    Rozbroiłaś mnie i podbiłas moje serdusko Smackedowe:)
    Ale dlaczemu bez happyednu?;c


    P.S. Zapraszam wszystkich na mój nowy blog http://whathappenedinlashouldstayinla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu bez happy endu?
      Ponieważ, on nie zawsze musi być. Czasem trzeba inną alternatywę wybrać. I tak jest smaczek, więc tylko się cieszyć.
      I tak chodzi mi coś po głooowie, ale najpierw skoczyć coś innego! :D

      PS. Pozwalam się promować XD Nie musiałaś pytać. :*

      Usuń