poniedziałek, 23 września 2013

8. A wszystko zaczęło się od rozmowy

Ósmy miesiąc ciąży. Ostatkiem sił wytrzymywała ciężar dziecka w swoim brzuchu. Bóle krzyża, trudności z oddychaniem, były na co dzień. Miała już serdecznie dość, ale z drugiej strony wyczekiwała na maleństwo. Marzenie, które nosiła od tylu lat wreszcie się spełni. Jeszcze tylko cztery tygodnie i zamiast ich dwoje, będzie upragniona trójka.
Wieczorami zasiadała w fotelu wyobrażając sobie swoją córkę. Do kogo będzie bardziej podobna? Od którego z nich, odziedziczy kolor tęczówek?
Była szczęśliwa, choć wizja porodu lekko ją przerażała. Przygotowała się do bólu, a nawet do komplikacji przy narodzinach. Przecież nie była zbyt młoda, więc wszystko mogło się zdarzyć. Mac bez przerwy ją uspakajał, żeby nie przejmowała się. Zbędne nerwy mogły źle wypłynąć na nią, a także na dziecko. Przedwczesny poród nie byłby wskazany.
Stella od dwóch tygodni miała zakaz wstępu do pokoju, który znajdował się we wschodniej części mieszkania. Raz próbowała, ale drzwi były zamknięte na trzy spusty. Musiała bezradnie odpuścić, czekając na finał. Szczęście, że nikt nie ingerował w jej poczynaniach, na temat wyprawki dla dziecka. Razem z Lindsay od kilku dni przygotowywały listę, a w niej najważniejsze rzeczy dla noworodka. Kompletnie straciła głowę.
* * *
Niełatwo było mu przypilnować temperamentnej Greczynki. Pragnął zrobić Stelli niespodziankę, bo ostatnie narzekania były nie do zniesienia, ale rozumiał ją. Na ostatku przeżywała straszne katusze, więc przynajmniej tym chciał odrobinkę poprawić humor i samopoczucie.
Na swoje barki wziął wszystko. Od malowania po ustawienie mebli. W końcu miał  stać się ojcem. Dał sobie słowo, że się zmieni. Pracoholizm pójdzie w cień, a rodzina stanie na pierwszym miejscu. Przecież łaknął jej posiadać. Mógłby rzecz, że dostał ostatnią szansę. Nie przejmował się swoim wiekiem, że będzie za stary na ojca. Przyswoił tą myśl i z niecierpliwieniem wyczekiwał swojego oczka w głowie.
Gdy Bonasera opuściła mieszkanie wraz z Panią Messer, Mac mógł spokojnie wziąć się do pracy.
Wnętrze miało białe gładkie ściany, jasne panele obłożone gazetami i kilka puszek farb. Postanowił dobrać do siebie kremowy odcień z delikatnym powiewem żółtości. Przeczuwał, że ich mała córeczka przejmie kolor skóry mamy, więc ściany idealnie oddadzą koloryt.
* * *
- Czyli nie masz wstępu do pokoju? - spytała cicho chichocząc Lindsay, przechodząc między pułkami.
- Niestety - westchnęła, spoglądają na towarzyszkę.
- Cóż się dziwić, jesteście oboje uparci - stwierdziła z uśmiechem. - Ciekawe, czy wasz mały brzdąc będzie gorszy od was? - powiedziała z rozbawieniem, rozglądając się dookoła.
- Mam nadzieję, że odziedziczy mój charakter - Stella dotknęła górnej części brzucha. - I marzę o tym, aby dostała moje oczy - rzekła, pocierając miejsce dłonią. Lindsay spojrzała czule przypominając sobie, jakie to było uczucie, kiedy wyczekiwała Lucy.
- A niebieskie ci się nie podobają? - zagadnęła żartobliwie, uważnie wzrokiem śledząc kolory akcesorii, nie mogąc zdecydować się, co wybrać.
- Kocham je! - wybroniła się Stella. - Ale jak to ma być moja wierna kopia.. - próbowała wyjść z twarzą.
- Okej, rozumiem - pokręciła głową, Montana. - Myślisz, że je polubi? - zapytała, przykładając do brzuszka koleżanki, dwa maluczkie różowe buciki, które miała ubrane na dwóch wskazujących palcach.
- Będzie oczarowana! - zaśmiała się, biorąc je w dłonie.
* * *
Każdy milimetr ściany stawał się być pokryty idealnym kolorem farby. Starannie i bez pośpiechu wodził pędzlem po gładkiej powichrzeni, nadając jej nasyconą barwę. Wnętrze pokoju zaczynało rozświetlać swoimi wdziękami.
Krok po kroku efekt, który miał zarzucony na początku stawał się być, coraz bardziej realny. Z każdym machnięciem był bliski końca.
Zmęczony robocizną odłożył swój tymczasowy sprzęt, bez którego nie dał by sobie rady. Wodząc wzrokiem kolejno po świeżo zabarwionych ścianach, był dumny z siebie, że potrafił to zrobić. Kto by pomyślał, że detektyw z pierwszą rangą będzie bawić się pędzlem i farbą?
Otwierając okna na oścież, zostawił pomieszczenie w spokoju, a sam markotnym krokiem skierował się do kuchni po ratowniczą dawkę kofeiny.
Oparty o framugę okna przyglądał się goniącym ludziom. Zapatrzony w ten ruchomy obraz, uświadomił sobie, że nie tak dawno, sam należał do tej grupy populacji, która nie widziała nic, prócz ambicji zawodowej. Od dnia, a raczej nocy, pierwszej nocy spędzonej ze Stellą karał się w myślach, że nie podjął kroku na przód, o wiele wcześniej, że był kompletnie zaślepiony jej zainteresowaniem i troską. Bardziej czułą, niż powinna być w przyjaźni, między nią, a nim.
A może po prostu nie chciał wierzyć, iż potrafił na nowo kogoś pokochać?
Teraz, to nie było ważne. Za miesiąc na świat miało przyjść ich pierwsze dziecko. Nie planowane, ale stworzone z miłości. Gdy będzie chciała wiedzieć, jaki był powód jej powstania, na pewno będzie miał dobrą odpowiedź.
* * *
Dziecięcy świat.
Od lat tego pragnęła, aż w końcu pomimo dużej ilość alkoholu i zabawy, stał się cud. Odkąd postanowili wraz z Mac'kiem dać sobie szansę, na ułożenie razem życia, nawet nie myślała o dziecku. Plany również odpadały. Była oddana tylko jemu. Nie miałaby żalu, gdyby nie dał by jej tego, czego ckliwie chciała. Doskonale widziała, od pierwszego spotkania narodziło się w jej sercu coś, czego nie mogła opisać przez wiele tygodni, aż powstała ich przyjaźń. Damsko-męska, która raczej nie powinna istnieć, ponieważ któraś ze stron, zawsze ulegnie i pokocha tą drugą osobę. Wiele lat cudownie im szło. Brnęli razem w czułe słówka, gesty, a czasem kojącą ciszę.
Aż w końcu, wszystko zaczęło się od niewinnej rozmowy w jej mieszkaniu przy drobnej ilości alkoholu dla rozluźnienia. To było tylko koleżeńskie spotkanie, które przeistoczyło się w głębszą relację. Duchową i fizyczną. Zmieniającą postać rzeczy.
Teraz pod jej sercem rozwijała się mała istotka, część mężczyzny jej życia i samej jej. Nie mogłaby być bardziej dumna, niż jest.
Z zamyśleń wyrwała ją trajkocząca Lindsay, która pogrążona w świecie ubranek dla dzieci, rzucała różne koncepcje na temat wychowania.
- Już nie mogę się doczekać - powiedziała Pani Messer, pakując ostatnie rzeczy do toreb. - Tak bardzo chcę zobaczyć twoją mini wersję.
Stella tylko się uśmiechnęła, kręcąc głową.
- Już niedługo, jeszcze tylko cztery równe tygodnie i mała Rose będzie z nami - odpowiedziała ze spokojem w głosie, rozpromieniając się delikatnie.
- Rose? - zagadnęła blondynka.
- Rosemarie - rzuciła poprawnie Greczynka. - Mac jeszcze nie wie - wzruszyła ramionami.
- Czyli następny oczekuję niespodzianki?
Bonasera chwilę zastanowiła się nad słowami koleżanki, po czym zachichotała.
- Chyba tak - podsumowała, rozkładając dłonie.
Obie wyszły ze sklepu, kierując się do samochodu, jadąc w stronę domu.


* Mam refleks szachisty - wiem. 
Nie potrafię dotrzymać obietnic - wiem.
No, ja wszystko wiem! 
Więc, już OBIECUJĘ na 100%, że ja to skończę! 
9 część w tęgim namyśle! :D 

5 komentarzy:

  1. Tak, masz refleks szachisty :D
    Widzę, że dzisiejszy wieczór upływa nam pod banderą z bobaskami. Jak nie Greczynka, to Sarenka. W każdym razie - cieszę się, że wciąż oboje są uparci i zaskakują siebie nawzajem. Bez tego - nie byliby sobą!
    Błagam, nie wciskaj Rose różowych bucików :D
    Czekam na więcej.
    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, co Ty?! :D
      Lubię różowy.. nie bij!
      Będzie więcej, następna część na pewno będzie o wiele dłuższa. :D

      Tym ściskaniem, kiedyś mnie udusisz. ;)

      Usuń
  2. I znowu jestem na telefonie, ale co tam... Cześć mi się podobała. Zrobiło się tak słodko i kolorowo. Dużo szczęścia, dużo miłości... Mam wrażenie, że to taki rozdział przejściowy. Ale już niedługo poród, na który czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ow, dziękuję bardzo!
      Od czegoś trzeba zacząć. No niestety, w końcu ten dzień przyjdzie i będzie dość ciekawie.

      Usuń
  3. Awwwww <3
    Już sobie wyobrażam to ciążowe narzekanie Stelli <3 I Mac pracujący przy pokoiku, no po prostu baaaajka! <3 Kocham, kocham <3 Wyczekałam się, ale nareszcie się pojawiło! :D Czekam na więcej!
    Uściski Rose :D

    Zapraszam na swojego bloga http://whathappenedinlashouldstayinla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń