__
Będąc dzieckiem zdawało mi się, że świat jest ulepiony z prostych puzzli, które trzeba tylko połączyć w całość. Z wiekiem zaczynałem rozumieć, że ludzka gra jest coraz trudniejsza, jaki i bolesna. W całej tej ironii tkwi jedno - nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Jedno życie, jedna miłość.
A jeśli wewnętrzny bunt nie potrafi niczego określić? Dawno temu zapełniłem ciemną szczelinę mego serca. Lecz szczęście trwa tak długo, jak życie bańki mydlanej. Straciłem żonę. Najważniejszą kobietę na świecie, moją prawdziwą miłość. Tak myślałem do czasu, gdy na horyzoncie pojawił się ktoś równie wspaniały. Przez dłuższy czas myślałem, że to niemożliwe, albowiem bajki niosą historię o jednej miłości, tej niepowtarzalnej i niezastąpionej. Jednak brnąc w przekonaniu, że to jedno wielkie nieporozumienie, moje tchórzostwo nakazało uciec w przyjaźń. Lecz Jej poświęcony czas na uratowanie mnie przed samodestrukcją, okazało się silniejsze od założonych zasad. Każde wypowiedziane słowo nadawało nowe znaczenie, a spojrzenia wołały o uwolnienie. Jednak najbezpieczniej było to skryć w klatce oszustwa.
Za każdym razem, gdy patrzę w Jej oczy widzę schowaną w głębi potęgę. Ostatnim razem spostrzegłem coś w zupełności innego. Zdecydowanie błagała, jednakże to nie było wołanie o pomoc, pomimo sytuacji, w której się znajdowała. O mały włos, a bym ją stracił. Na zawsze.
W jej spojrzeniu mogłem ujrzeć czyste uczucie.
Przypadek?
Ukłucie strachu uderzyło mnie ze zdwojoną siłą. Stchórzyłem, tak jak mi nakazał rozum odpychając nieszczęsny krzyk duszy rwącej się do Greczynki. Kocham, ale boję podjąć się ryzyka. Na przekór jestem z kimś innym, łatając pragnienie. Mentalnie uciekam od przeznaczenia. Ale, czy da się uciec od tej konieczności?
Siedzę w samolocie. Obok mnie kobieta, którą darzę sympatią. Możliwe, że to wszystko, co mogę zaoferować. Jednak okłamuję samego siebie, że to coś więcej niż zobowiązanie do tego, aby nie myśleć o kimś, kto niespokojnie śpi na Manhattanie. Dałbym wszystko, żeby wygonić z siebie cechę mięczaka. Zamiast lecąc do Londynu, chciałbym spędzić całą noc ze Stellą, cicho wierząc, że nadejdzie czas, w którym przełamie bariery ciężkich drzwi.
Patrząc na Peyton w lekkim półmroku staram się nie myśleć, jakie odczuwam wyrzuty sumienia. Przez ostatnie dni zaniedbałem nie tylko ją, ale i najlepszą przyjaciółkę. Zepchnąłem na dalszy plan, jakby była pionkiem do przestawiania na planszy.
Cytując motto mojej matki - gdy kogoś kochasz, nie duś tego w sobie. Powiedź o tym.
Na ten moment te słowa mi nie pomagają, a mógłbym rzec, że nawet pogarszają sprawę. Nie wiem dlaczego, może dlatego, że szala odpowiedzialności jest zbyt poważna?
Jestem naprawdę głupi, nawet nie powiadomiłem Jej o tym, że wyjeżdżam na tydzień. Postąpiłem żałośnie, jak nastoletni dupek. Nie tak mnie wychowywano.
Aczkolwiek im dłużej pozwala się kobiecie tęsknić, tym bardziej rośnie miłość. Znając Stellę i jej burzliwy charakter, skutki mogą być opłakane.
Zamykając powieki odpływam w letarg. Wiem jedno.. po powrocie czeka mnie konfrontacja. Wydychając delikatnie powietrze z płuc instynktownie marszczę czoło.
Wojna wewnętrzna to nic. Co się stanie, gdy zaczniesz walczyć z osobą ważną dla Ciebie?
Wszystkie chwyty dozwolone. Set, gem, mecz.
Zabijesz mnie kiedyś - pomyślałem tuż przed snem.
*Część przewodnicza otwierająca nagłówek do następnej. Co mam napisać? Będzie się działo!
PS. W końcu nie masło. ;) *
O tak, nie masło!
OdpowiedzUsuńCiekawe refleksje Mac'a. Co on kombinuje? I kiedy kontynuacja? Wiem, że to wprowadzenie i celowo mało tu informacji, ale ciekawość mnie zżera.
Jeden przecineczek zgubiłaś i przypętało się kilka drobnych powtórzeń. Ale - who cares!?
Ściskam.
Starałam się zamieniać, żeby było bez powtórzeń, ale dziwnie to brzmiało. Wolę tak, aby miało sens. I jeden przecinek [*]
UsuńCo on kombinuję? Ha, raczej na odwrót. Będzie zabawa!
I tak - who cares?!
:*
No właśnie niekiedy lepiej, żeby się powtórzyło ;)
UsuńOho, już się boję :*
Ściskam mocniej, niż zwykle.